Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/274

Ta strona została uwierzytelniona.

pewność co począć, ale zdrowa i dobra rada hrabiny wywiodła z tego stanu.
— Czego się tu namyślać? rzekła: ty go nie kochasz, on chce się rozłączyć, masz majątek, dziecko cię nie wiąże... mężów znajdziesz na tuziny... Zgodź się na rozwód i nie ma co mówić.
Teklunia podpisała prośbę, ale rozmyśliwszy się srogą miała urazę do męża, któréj całe życie mu nie przebaczyła... niewdzięczny ten człowiek śmiał jéj nie kochać i porzucić! To było nie do darowania. Teklunia siebie i swe postępowanie tłómaczyła doskonale, — jego zdawało się jéj ohydne i występne.
Ma się rozumieć, iż Hetmańskie pacholę wróciło wkrótce... I byłoby zapewne długo jeszcze pozostało wierne pierwszemu uczuciu młodzieńczemu, gdyby rodzina troskliwa postrzegłszy, że położenie się wielce zmieniło, nie postanowiła go odciągnąć. Dopóki stolnikowa nie była wolna, mogli tolerować romans młodzieńca; teraz stawał się on niebezpieczny. Nawet hrabina z innych pobudek dla kochanéj przyjaciółki przeciwna była dłuższym stosunkom z Horacyuszem: on żenić się nie mógł, a jéj zdaniem Teklunia za mąż wyjść była powinna.
— Wdową ani rozwódką na długo zostawać nie wypada, powiedziała. Czy będziesz z mężem żyła czy nie, ale należy go mieć... — daleko