Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/255

Ta strona została skorygowana.

W ten sposób jakoś rozmowa poufalną stę stała.
Wilski zacząwszy mówić o sobie, przestał się dziczyć i prawić morały, czując, że sam ich by może potrzebował. Ułożono się, że nazajutrz Wilski miał jechać do hrabiny, a Oleś czekać nań i pozostać u niego w Wilsku...
Stało się jak projektowano...
Nieszczęsny Adzio, który od niejakiego czasu, ani dnia spokojnie w domu przebyć nie mógł, albo jeżdżąc lub zarzucony będąc listami i posłańcami — ruszył w drogę znowu. Spodziewała go się hrabina... Wstała już była z łóżka — katastrofa domowa, o której mówić, wspominać, alluzyi do niej najmniejszej uczynić nie było wolno — zostawiła na pięknej twarzy hrabiny mniej daleko śladów, niż by się kto spodziewał. Zwykła była umiejętnie piękność swą pielęgnować — czyniła dla jej utrzymania co tylko mogła — był to jej skarb — nie chciała go stracić. Samo wspomnienie starości przerażało ją...
Gdy po przeleżeniu dnia w łóżku wstała raz pierwszy, zamknęła się ze swą sługą dla narady... wzięła lekarstwo jakie doktór przepisał na wszelkie wypadki, napiła się czegoś uspokajającego, zmusiła się do snu... dobrała dyetę właściwą i starła z twarzy oznaki bólu i troski...
Miała dosyć przytomności umysłu i rozwagi, aby obrachować co nie jako cieleśnie na duchu oddziałać mogło... Długie doświadczenie przekonało ją, że fizyczny stan jest tak w ścisłym związku z moralnym, iż jak duch może ciało nadwerężyć, tak ono ducha spętać i ukoić umie. Z zimną krwią udała się do apteki, aby sercu niedać bić za mocno, ani mózgowi nadto rozmyślać...
Z tą wolą i zimną krwią nie dziw, że potrafiła cel osięgnąć. Tego dnia była już znowu w blasku piękności dojrzałej, ale świeżej i powabnej, lekkim odcieniem melancholyi osłonionej. Czarny strój czynił ją piękniejszą jeszcze, a formy jego do powagi sytuacyi doskonale były zastosowane.