Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/262

Ta strona została skorygowana.

żna je nabyć łatwo... Hrabina chce mieć prawo utrzymać się na stanowisku arystokratycznem, którego się dobiła... To jej marzenie. Et elle a le physique du rolle — dodała z westchnieniem. Ja zawsze trochę na dragona wyglądać będę, choćby w mitrze, ona chodzi jak księżna choćby boso...
Ruszyła ramionami.
— Ale mój panie Alfredzie — zakończyła żegnając go... nie uciekaj odemnie... Ja, choć nie jestem różą, powiem ci z perskim poetą, mieszkam przy niej i woń jej przynoszę. Ze mną o niej możesz pomówić nieszczęśliwy młodzieńcze, zestarzały a niepoprawny... Będziemy dobrymi przyjaciołmi. Słowo daje — to ci się na coś przyda!
Gdy Alfred wyszedł wreszcie, jenerałowa zbliżyła się do zwierciadła z westchnieniem.
— Gdyby bo się chciało zakochać we mnie, doprawdy nie byłabym od tego... W końcu te fantazyjki nudzą... Dobry jakiś człowiek, i z nim możnaby pojechać do Palermo, do Kairu, gdzieby się podobało... z kuryerem, któryby załatwiał te wszystkie nudne formalności podróży... Nie piękny — to prawda — smutna twarz — a możnaby się do niej jednak przyzwyczaić!
Oddałabym tem przysługę hrabinie, która go się boi!
Zdaje mi się, że napróżno... Mścić się nie będzie...
Uśmiechnęła się do zwierciadła.
— Do takiego już przechodzonego jegomości — jak on — rzekła w duchu — doprawdy nie byłabym zaszpetną. Mam dni jasne, w których bywam młodą... ale jestem nieszczęśliwą, ludzie się na mnie poznać nie mogą... chyba taki chłystek jak Bończa.
Zamyśliła się — a że sama nie lubiła siedzieć z sobą, zastukała do St. Flour, i na wesołej z nią pogadance skończyła swój pobyt w Parzygłowach.