Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/298

Ta strona została skorygowana.

Palce sobie było oblizywać. Wystąpił też ze srebrami, których ceną można było kupić mały folwarczek. Co za wazy rokoko! kandelabry! kosze! I czego tam nie było, począwszy od ostryg, bażantów, aż do ananasów olbrzymich. Dwa mi do karety wrzucili, zobaczysz!
— A! proszę cię, za nic w świecie! — przerwała hrabina.
Jenerałowa ramionami ruszyła i ciągnęła dalej:
— Wszystkich wspaniałości opisać ci nie potrafię. Może być, że tego trochę było nadto, że to było przesadzone, ale przepyszne, ale hojne, a uprzejmość gospodarza niezrównana. A! wiesz mi, l’argent a toujours raison, i do kogo przychodzi, ten na to pewnie zasłużył.
Westchnęła Irena, hrabina w milczeniu z zaciśniętemi wargami, nie poruszona w swem krześle, słuchała udając obojętną.
— Najzabawniejszy ze wszystkich, to był dziadunio — dodała Irena.
Rumieniec krwawy wystąpił aż na czoło hrabinie, uszy stały się pąsowe; drgnęła, zdawało się, że zaprotestuje; zakąsiła tylko usta.
— A dziadunio był nieoszacowany — kończyła nielitościwa pani — jak by go kto zakonserwowanego dobrze wyjął z pudełka, w którym był zamknięty przed sześćdziesięciu laty. Strój! no opisać go nie potrafię, buty ze sztylpami żółtemi, które się stały zielonawe; chustka, którejby na muślinową sukienkę starczyło, a mina... przedpotopowa! Zmęczyłam go rozmową i miałam przyjemność pięknych się rzeczy nasłuchać! A! oryginał niezrównany.
Zdawało się opowiadającej, że ją oczy hrabiny o więcej szczegółów badały; mówiła więc, jedząc jakieś pastylki, których zwykła była w pewnych wypadkach zażywać.
— Był i Abdank, który się na seryo zadurzył we francuzce. St. Flour nie jest od tego, i gotowa zostać na starość madame de Abdank. Jeżeli jej się