Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/323

Ta strona została skorygowana.

— A jakże — jakże... rzekł Abdank... Był i jest przyjacielem, a te stare niedorzeczne plotki...
— Masz słuszność — zamknęła jenerałowa — na plotki nigdy zważać nie należy... Cóż się dzieje z młodem małżeństwem...? Julią i Olesiem.
— Najszczęśliwsze w świecie? — zawołał Micio, — jejmość po przyjściu na świat córeczki, tak wyładniała, że jej nie poznać. Oleś też pod pantoflem... jak należy. Słucha, pracuje, i bardzo mu z tem dobrze. Ustatkował się zupełnie... zmężniał, trochę utył... Z Zellerami dawno zgoda, on sam, poczciwiec, postarał się o nią.
— A z Emilem co się dzieje?
— Emil wyjechał w podróż naukową z księdzem Maryanem.
— Nie wiem, coś tam podobno spłatał w Paryżu, ale o tem milczą kroniki. Dużo pieniędzy poszło na wykupienie. Zeller naturalnie posłał...
— Poczciwy Zeller! — westchnęła Irena... a rodzice jego?
Staruszka zmarła, ojciec żyje w Owsinach... Pannę Konstancyę brat suto wyposażył, brat jego Paweł, ożenił się także, ale ubogo... A to harda dusza, chodzi w podartym mundurze, i od nikogo nic nie weźmie...
Jenerałowa milczała i nie pytała już, lecz pan Abdank rozgadawszy się, ustać nie mógł. Popijał herbatę, dowcipkował, a śmiał się sam ze swych ucinków, i coraz coś nowego dobywał z zapasów niewyczerpanej pamięci.
— Ale ja się wam, panie Mieczysławie, muszę też wywdzięczyć — odezwała się jenerałowa... Wszak to pana pono St. Flour, którą ja wywiozłam z sobą... dosyć interesowała?
Micio się zerwał z krzesła. — Słowo honoru pani jenerałowej daję, że tylko grzecznym byłem, jako dla osoby miłej, ale nigdy mi się ani śniło...
— Ale ja o to pana nie posądzam... St. Flour, jak wiesz, wyjechała ze mną do Warszawy... Czy też