Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/92

Ta strona została skorygowana.

ra, wyprostował się, zesznurował usta, zasępił, zesztywnił, stał się innym człowiekiem...
Była to godzina studyów fortepianowych, siedli na cztery ręce grać. Na pulpicie, znać hrabina, postawiła — siedm słów Haydna.
Od dni kilku tak same oratoria i muzyka kościelna, się im nastręczała — a wiedzieli że matka, sama muzykalna bardzo, zwykle wybór do grania, zrana przygotowywała.
Wilski, czy tak pogrzebem zajęty, strapiony czy chory — dosyć że się nie pokazał wcale u hrabiny.
Spodziewała się go troszkę, zdziwiło ją może, iż z nią nie przybył bólem się swoim podzielić, napisała do niego śliczny list kondolencyjny... i — czekano pogrzebu...
Ten się miał odbyć w parafialnym kościele, gdzie były Wilskich groby familijne... Czyniono doń ogromne przygotowania, które potrzebniejsze są żyjącym, niż umarłym.
Im mniej z sobą małżeństwo czułem było za życia, tem Wilski potrzebował wystąpić wspanialej z objawem żalu i boleści po tej stracie.
Spraszano rodzinę oddaloną, sprowadzono duchowieństwo aż z Lublina, zakupiono świec ilość nadzwyczajną; dwie mowy, z których jedna przez sławnego z elokwencyi dominikana, miały być wygłoszone w kościele i przy spuszczeniu trumny do grobu.
Program cały, z dziwną umysłu przytomnością ułożony przez strapionego małżonka, wypełniony został jak najściślej. Dla duchowieństwa chleb żałobny urządzono na probostwie.
Hrabina z całą rodziną i drużyną, w grubej żałobie, ukazała się za karawanem. Tu przybywszy, poraz pierwszy zobaczyła Wilskiego od śmierci żony. Smutny był, milczący, przejęty... Ścisnęła jego rękę, mówić nic nie było można. Po odbytych ceremoniach, hrabina odjechała do domu natychmiast... Naturalnie w pierwszych dniach, Wilski jeszcze nadto miał na głowie, aby mógł przybyć do hrabiny! Upłynęło ich