Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/075

Ta strona została uwierzytelniona.

niem obmarzłego takelunku i była najzupełniej gotowa do odjazdu. Boże! jakżeśmy to zmykali! Wiatr północny dął w plecy, a lodowate fale zalewały nogi za każdym nachyleniem szalupy. Ładunek uwiązaliśmy bezpiecznie i tak trzymaliśmy się połowę nocy ja, sterując, Tilly, rąbiąc lód. Nareszcie dotarliśmy do wyspy Porcupiny i wciągnęliśmy szalupę na brzeg. Derki zamokły, Tilly suszyła zapałki na własnej piersi.
Tak więc, uważasz, wiem coś niecoś o kobiecie. Siedem lat, Dick, jako mąż i żona w ciężkiej pracy i ciągłej wędrówce.
A potem, śmierć jej w samym sercu zimy, śmierć przy porodzie, niedaleko stąd, przy stacji Chilcat. Trzymała mocno moją rękę. Lód przez szpary wciskał się do izby i zarastał ramy okien. Na dworze samotne wycie wilka, ciemność i Milczenie. W chacie Milczenie i Śmierć. Nie słyszałeś nigdy Milczenia, Dick, i niech cię Bóg zachowa, żebyś usłyszeć je miał w obliczu śmierci. Znasz je? Tak, kiedy oddech świszczę w piersi, jak syrena na okręcie, a serce tłucze bm, bm, bm, raz po raz, raz po raz niby fala o nagi brzeg.
Siwaszka, o Dick, lecz kobieta. Biała, Dick, biała, czysta nawskroś. W ostatniej chwili szepnęła mi jeszcze: „Zachowaj moją poduszkę na pamiątkę, Tommy, zachowaj, proszę, na zawsze“. Przyrzekłem. Potem