ktora w owej dziewczynie niewypowiedziana była przy takim rozumie i niezwyczajnej stanowi swemu nauce, ale afekt jej, ktory sobie do mnie, lichego człowieka, urościła, a poprostu, in plurali[1] mowiąc, urościli, bo jako onej samej, tak [i] rodzicow obojga, jako[ż] domownicy, poddani, już mnie tam właśnie za własnego syna mieli pańskiego. Ofiarując to w dyspozycyą Boską a ścisnąwszy nożki Panu Jezusowi, ktorego miałem na obrazie z Najświętszą Panną, to zaraz jako plastr przyłożył i ochota zaraz nastąpiła ta, żeby do Polski jechać, a tam nie zostawać. Nazajutrz otrąbiono za trzy dni ruszenie; aleć się odwlekło do tygodnia, bo kurfistrz przysłał, prosząc, żeby mu cokolwiek zostawić kommonika, przynajmniej dla sławy, że nie wszyscy Polacy wyszli ex regno Daniae[2].
Takie tedy conclusum[3], że naznaczono Piaseczyńskiego z połtora tysięcy ludzi. Jak ten stanął ordynans, zaraz też consilium[4] mego pana Rylskiego odmieniło się; bo co mię przedtym odwodził, żeby nie zostawać, tak in contrarium[5] przywodził, żeby zostać ex ratione[6], że i on zostawał się, podając mi wiela sposobow, że będzie wiela okazyj, że tam możemy być i postanowić de ulterioribus[7], a potym wolno będzie czynić z tym, co chcieć. Znowu tedy nachyliła się myśl do tej perswazyej. Ksiądz Piekarski dowiedział się o tym traktacie. Dopiero inwektywy na mnie: »Nie czyń tego!