Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/201

Ta strona została przepisana.
207
JAN III SOBIESKI.

Nikt nie pomyślał o ocaleniu go.
Czerwony Sarafan padł na twarde kamienie niszy.
Przy świetle pochodni murarze rozpoczęli swoją robotę. Zapełnili otwór wielkiemi kamieniami ciosowemi, kto re spoili z sobą wapnem.
Coraz wyżej wznosił się mur, zamykający niszę.
Nareszcie założono ostatni kamień.
Czerwony Sarafan został pogrzebany żywcem.

46.
Kra.

Sassa, prowadzona przez młodego Leszka, opuściła wieś, w której zatrzymali się zbiegowie przybyli od granicy.
Święty obowiązek, wzniosła myśl ożywiała ślepą niewolnicę i popychała ją dalej. Pragnęła ona znaleźć Jana Sobieskiego i zawiadomić go o grożącem strasznem niebezpieczeństwie.
Nikt zdawał się jeszcze nie wiedzieć o nadciąganiu Tatarów. Dzikie ich hordy zamierzały kraj napaść nagle, co mogłoby pociągnąć za sobą nieobliczone klęski.
Wódz Jan Sobieski był odpowiedzialnym za bezpieczeństwo kraju, a do tej chwili nic nie wiedział o nadciągającym wrogu.
Myśli te zajmowały i dręczyły Sas sę.
— Czy jesteśmy na dobrej drodze do Warszawy, Leszku? — zapytała chłopca, który ją prowadził, jednego z następnych dni, gdy po przepędzeniu nocy w nędznej szopie, wybierali się dalej.
— Tak, Sasso, w miasteczku, przez które przechodziliśmy, zapytywałem. Straż przy bramie wskazała mi tę drogę.
— Śnieg pada, czuje to, — mówiła Sassa, drżąca z zimna.
— Niebo jest szare, a powietrze tak śnieżne że zaledwie o kilka kroków widzieć można, — odpowiedział Leszek który zdawał się lepiej znosić zimno, choć tylko szmatami był okryty.
Ślepa niewolnica czuła, że jej nogi coraz głębiej w śnieg zapadają.
— Wszystko to nie powinno nas wstrzymywać, Leszku, musimy iść dalej! Musimy dostać się do Warszawy! Mówiłam ci przecież co mamy do zrobienia.
— Postanowienie twoje jest szlachetne i piękne, Sasso, — rzekł młody chłopiec, — i czy sądzisz, że wielki wódz Sobieski zatrzyma mnie przy sobie?
— Jeżeli uzna cię za młodym, aby cię przyjąć do szeregów, to przyjmię cię tymczasem do swojej służby, ponieważ jesteś dosyć silny.
Słowa te widocznie dodawały zapału młodemu chłopcu.
— W takim razie chętnie będę znosił wraz z tobą przygody, przeniosę zimno i śnieg, — odpowiedział, — jedynem mojem pragnieniem jest dostać się do ułanów.
— Będę prosiła o to wodza, a ponieważ mi dopomagasz, abym go zawiadomiła o nadciąganiu nieprzyjaciela, więc wypełni moją prośbę!
— Mówiłaś, że go znasz, Sasso!
— Byłam służącą jego ojca, nieboszczyka kasztelana.
Wędrowcy nasi szli dalej po śniegu w milczeniu. Nie łatwo im było iść, ponieważ nogi ich coraz bardziej w śnieg zapadały.
Dokoła, jak daleko oko zasięgnie, widać było tylko wielką śnieżną płaszczyznę, z której tu i owdzie sterczało