Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/9

Ta strona została skorygowana.
11
JAN III SOBIESKI.

małem dzieckiem, od Turka. Były podówczas wojny pomiędzy Turcyą a Persyą i podczas wyprawy pewnego tureckiego oddziału dziewczyna ta pochodząca z Sziras wpadła w ręce Turków.
I Teraz niewolnica, która już od lat dziesięciu znajdowała się w domu Sobieskiego, wyrosła i tak się do niego przywiązała, że wzgardziła wolnością, którą stary kasztelan ją obdarzył. Postanowiła pozostać niewolnicą i sługą jego domu.
— Czego chcesz, Sasso? — zapytał sędziwy kasztelan.
— Wybacz natręctwo swej niewolnicy, panie, — odpowiedziała ślepa dziewczyna tak miękkim i miłym głosem, że dźwięk jego poruszał do głębi słuchających, — słyszałam, żeś przyszedł i przychodzę cię zapytać, czy otrzymałeś jaką wiadomość o twoich synach Janie i Marku?
— Nie, Sasso, nie otrzymałem żadnej wiadomości. Przebywają jeszcze w Turcyi, — odpowiedział Jakób Sobieski. — Jesteś przywiązaną do mnie i do moich synów, a szczególniej do Jana. Wiem o tem.
— Twój syn Jan jest szlachetny i dzielny panie, i był zawsze tak dobrym dla ślepej Sassy! Sassa nie zapomina o tem, że kiedyś ocalił jej życie, gdy pozbawiona wzroku wpadła do stawu zamkowego, a on ją wyniósł na ręku z wody.
— Mnie się zdaje, że mój syn Jan ma wielką przyszłość przed sobą, — rzekł kasztelan.
— Nie powinieneś był, panie, posyłać synów swoich do Turcyi. Przeczucie mi mówi, że ich tam spotkają niebezpieczeństwa.
— Synowie moi są waleczni i zdecydowani, Sasso... oni powrócą.
Służący w tej chwili wszedł do pokoju.
— Czy mi przynosisz wiadomość od straży, której kazałem szukać owej Cyganki czy żebraczki, Nazarze? — zapytał kasztelan.
— Tak, panie. Straż nie znalazła żebraczki. Znikła bez śladu, — odpowiedział służący.
Twarz Jakóba Sobieskiego zachmurzyła się.
— To rzecz szczególna, — rzekł półgłosem, — czyżby to miał być głos, ów głos ostrzegający, o którym mówią moje rodzinne tradycye?
— Warta przeszukała wszystko, panie, żebraczki jednak nie było nigdzie śladu, — dodał służący.
— Idź spać, Nazarze, — rzekł Jakób Sobieski po krótkiej chwili, — noc już zapadła, nie potrzebuję cię więcej.
Służący opuścił pokój, przyklęknąwszy przedtem i złożywszy ręce na piersiach.
— Udaj się i ty na spoczynek, Sasso, — mówił dalej kasztelan, — i módl się za mych synów, Jana i Marka.
— Będę się modliła i za ciebie, panie, bo jesteś dobry i wspaniałomyślny, a serce Sassy przejęte jest wdzięcznością dla ciebie, — odpowiedziała ślepa niewolnica z Sziras i cichym krokiem opuściła pokój, w którym stary wojewoda sam pozostał.
Przystąpił do stołu, wziął świecznik i poszedł do przyległej swojej sypialni.
Noc była zupełna.