I.
». . . . . . . . . . . . . . . . Salusię
Orczykównę pamiętasz?... jedyną
Mikołaja, włodarza, córusię?...
Owoć małą to było dziewczyną
Za twych czasów, a tu lata płyną,
Więc też pewnie wyszła ci już z głowy?
Tak! nieszczęsną wróciłeś godziną:
Źle się u nas dziś święci; niezdrowy
Wiatr wieje... ach! a ona! co za los surowy!...«
I roztoczy opowieść przedemną,
Gdym go badać rozpoczął, ciekawy;
Lecz opowieść tak smutną i ciemną,
Jak strop niebios, gdy ranek go mgławy
Zamknie w uścisk obłoków, że, łzawy,
Snać o jasnym zwątpiłeś błękicie,
Snać już w promień nie wierzysz złotawy —
Ach! opowieść tak smutną, jak życie,
Jak chłopskie, polskie życie, lśniące w łzach obficie.
Lecz nim treść wam i słowa powtórzę,
Ile w mojej uwięzły pamięci,
Pewno wam się, tak myślę, przysłużę
I po waszej uczynię to chęci,
Gdy was poznam z człowiekiem — wszak nęci
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/347
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/7/78/PL_Jan_Kasprowicz-Dzie%C5%82a_poetyckie_t.1.djvu/page347-1024px-PL_Jan_Kasprowicz-Dzie%C5%82a_poetyckie_t.1.djvu.jpg)