Strona:PL Jan Lemański Colloqvia albo Rozmowy.djvu/75

Ta strona została przepisana.




II.


Raz jakoś adjunkt, na krwawym czynie,
jednego zdybał gdzieś ananaska.
Co? jak? — do sądu: sprawa o mord i o czary.

Oskarżał Tryk-Tryk baran.
— »Zachodzą fakta« —
mówił — »nie do wiary,
nad pojęcie wszelkie.
Jak świadczą akta,
i według opinii
biegłych, podsądna tutaj owczyni,
zamordowawszy tę oto, jako dowód rzeczowy
tutaj obecną obywatelkę,
z takowej zżarła
kawał zrazowej.
Owca i mięso bierze do gardła!...
To dziw, to czary;
to wbrew naturze!
Dokąd dążymy?.. Odwieczny
ład tu kona społeczny!..
Chcę głównej kary«.