Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 402.jpeg

Ta strona została przepisana.

Żeby był nie wlazł w żadne famurały.[1]
Gość poglądając dobrze żyw, a ono
Barzo nierówno pany podzielono.
Nie mył się długo i jechał tem chutniej —
Nie każdy weźmie po Bekwarku lutniej.



DO MARCINA.


A więcby ty, Marcinie, przed tym nie ugonił,
Co to siedzi jako wróbl, a oczy zasłonił?
Niech on chwali żmudzinki, że bywają trwałe,
By miał mądzie[2] jako sam, tedy przedsię małe.



O CHŁOPCU.


Pan sobie kazał przywieść białągłowę,
Aby z nią mógł mieć tajemną rozmowę.
Czekawszy chłopca dobrze długą chwilę,
Tak, żeby drugi uszedł był i milę,
Pojźrzy pod okno, a ci sobie radzi.
I rzecze z góry do onej czeladzi:
Po dyable, synku, folgujesz tej paniej,
Jam kazał przywieść, a ty jedziesz na niej.



O PROPORCYEJ.


Atoli, patrząc na swe jajca silne,
Myśliłem rzeczy mojem zdaniem pilne.
Jeśli mię chce mieć szczęście w tym nierządzie,
Niech mi da wedle proporcyjej mądzie.



  1. famurały, femurały (z łac. femoralia) = gacie.
  2. jądra.