Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

szać, znikąd zarobić cokolwiek. Społeczeństwa cofają się w kulturze przez opętane umoralnienie; zacność, szlachetność traci na wyrazie i sile przez brak kontrastów, szubienice cierpią na melancholję przez nieustanną samotność, nieużyteczność —
— Jakto, Pośle — naiwnie dopytywał się Chrześcijanin, — więc można śmiech zdobyć może przez kurację? Powiedz zatym, czy ma to być masaż odpowiednich mięśni, czy też dwie łyżeczki co godzinę, czy jaka groźna operacja?
— Pytam — urzędowo głosił Prokurator — co ma za wzór służyć, czy rechot Falstaffa przy kufelku, czy chrypienie Mefista do miłej Kasieńki, czy arlekinady kabaretowa licytacja lub słoneczne mazgajstwo pochmurnej tragiedji, a może przypadkiem weselne kiwanie ogonków u zaznajamiających się piesków? Pytam stanowczo i nie cofam.
Poseł przyciągnął Prokuratora za ucho i huknął:
— Śmiech, którego dla was pragnę, to błysk i cięcie. Zawsze ofiarę za sobą pociąga, zawsze jest skuteczny i cel swój osiąga naocznie. Gdy skurczeni, ująwszy dłonią podbródek, zasiadacie na rozgwary z samemi sobą, niechaj każdy wsłuchuje się dobrze w poruszenia własnych głębi, czy może chcenie jakie w głos się nie odezwie, czy nie pojawi się znak widomy: za śmiechem, za radością, która w członkach mieszka i zawsze jest gotowa. Boć wyznam wam, towarzysze, a moje usta odważne są i zawsze mówią: oto stęsknieni jesteśmy nieskończenie za wesołością przedśmiertną. Jużeśmy blizcy posłyszenia skowroniego hymnu i zdolność ku śpiewaniu w każ-