Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 236.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   228   —

— Czy nie rozumiesz, że przy pewnem udoskonaleniu może wola panować nad wszystkiemi funkcjami ciała, jak zazwyczaj panuje nad niektórymi tylko ruchami? Wszakże już fakirzy najniższych stopni, tak od wiedzy prawdziwej dalecy, jak ziemia od słońca, choć w jej promieniach żyjący, zdołają wedle woli powstrzymywać tętno serca i pracę nerwów i wprawiać się w ten sposób na jakiś czas w stan pozornej śmierci.
— Tu chodzi o życie, o niewytłumaczoną młodość twoją — wtrącił Jacek.
I czyż to nie wszystko jedno, w którym kierunku wola działa? Idzie ostatecznie o pewien stan organów, o ich funkcje, jak wy tu w Europie swoim językiem uczonym mówicie, albo — jak my byśmy powiedzieli — o wyrwanie formy z czasu i postawienie jej ponad nim.
Jacek ściskał rękami głowę.
— Myśl się miesza, myśl się miesza. Więc ty mógłbyś właściwie żyć wiecznie?
Nyanatiloka uśmiechnął się.
— Nie mogę nie żyć wiecznie, bo wszak duch jest nieśmiertelny, a ja duchem jestem, jak ty, jak my wszyscy. A co do ciała, które czem innem nie jest, jak tylko formą ducha zewnętrzną i przemijającą, to niewarto go nazbyt długo utrzymywać. Póki potrzebne, lepiej że młode jest i zdrowe, zdolne słuchać wszelkich rozkazań, niżby więdnąć miało i słabością swoją przeszkadzać, ale kiedy spełni już swe zadanie, dość człowiekowi wiedzącemu wolę utrzymującą je rozluźnić...
Urwał i naraz zmieniając ton, rękę wyciągnął do Jacka.
— Pójdź, nie wiem dlaczego w dusznej izbie siedzimy. Słońce już zaszło i chciałbym trochę z dachu na gwiazdy popatrzeć. Zamyślimy się tam razem i mówić potem będziemy o istnieniu, o istnieniu z tej i z tamtej strony gwiazd, jak o rzeczy jednej, ciągłej i nieprzerwanej.
Aza nie zauważyła nawet, kiedy wysunęli się z pokoju,