Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje T2.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.
XVII.


I znowu włosy błękitne rozwiawszy
pod świt, co z dala się znaczy nad knieje,
w blaskach księżyca, który coraz krwawszy

na nieboskłonie wspiera się i mdleje,
gmach lazurowy z błękitnego czaru
i srebrne pośród sinych mgieł aleje

purpurą barwiąc i w gankach oparu
złocisto-krwawe zwieszając festony:
natchniona, złota od złotych fal żaru,

co się paliły od zachodniej strony,
w sine od wschodu mieniąc się bławaty,
śpiewała — mówię — a jam grał natchniony:

— Patrz mój kochanku, mój ojcze, coś szaty
dał mi cielesne i stworzył swą matkę,
kochankę bogów dziewiczą, jak kwiaty