Łoskot światów trzaskanych słyszałam. I słońca
widziałam, które gasły. U nóg moich bogi
łkały, prosząc o litość. — Gdym skinęła, marły.
I znów inne wstawały przed mojem obliczem,
na słońcach nowych pędząc w przestworza bez końca.
I tętniły rydwany bogów przez te drogi,
które palcem srebrzyście wytknęłam. A karły
czciły bóstwa, co cieniem są dla mnie i niczem.
Wzniosę rękę i zwinę z niebios szlaki mleczne,
zgniotę światy płomienne, a inne wstecz rzucę,
zakreślając im nowe drogi skróś otchłani —
a nie oprze się żaden, gdy nań ściągnę palce.
Wszystko zmieniam i rządzę wszystkiem. Nie jest wieczne
nic, krom woli mej strasznej. Kędy twarz swą zwrócę,
wszystko słucha mnie, bogów i wszechświatów pani!
Tam na doje w wieczystej ścierają się walce
rozpasane żywioły, gryząc się wzajemnie,
lub powstając, by zerwać żelazne obręcze,
Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom III.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.