Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/204

Ta strona została przepisana.
— 192 —

najcenniejszą przyprawą biesiady, pożegnawszy nowych i starych znajomych powrócił do Buffalo, by tegoż jeszcze wieczora rozpocząć drugą część swej pierwszej podróży.
Tutaj, w chwili gdy siadał już do wagonu, przystąpił doń burmistrz miasta i rzekł z urzędową niemal powagą:
— Sądzę, że ta pierwsza próba zbaczania z najprostszej drogi wystarczy panu, i szczerze radzę nie wznawiać jej więcej.
— Pozwoli pan, że postąpię według własnego zdania — odpowiedział czwarty partner, urażony czynioną sobie uwagą. — Zdaje mi się, że mam prawo...
— W błędzie pan jesteś... w błędzie zupełnym!... Jako partner gry Hypperbona, nie należysz do siebie, lecz do tych wszystkich, którzy pozakładali się o pańską wygraną, a ja właśnie do tych się zaliczam. Stawiłem całe pięć tysięcy dolarów na pana!...
— Pan burmistrz ma najzupełniejszą słuszność i czynioną uwagą wyręczył wielu z nas, równie, jak on, w tej kwestyi zaangażowanych — odezwał się ktoś z publiczności na peronie. — Partner gry Hypperbona nie powinien mieć teraz żadnych osobistych celów i pragnień!...
— Chociażby na tem felieton „Trybuny“ ucierpiał — dorzucił głos inny.