Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/368

Ta strona została przepisana.
— 352 —

kraju; ludzi przebiegłych i zręcznych, którzy czyhają chytrze na naiwnych podróżnych, obałamucając ich swą udaną uprzejmością, aby następnie odrzeć ich do ostatniego grosza, z pomocą mniej już eleganckich wspólników, na których sumieniu nietylko zawartość pugilaresu ofiar, lecz i życie niejednego niezawodnie ciąży.
Posłyszana rozmowa Maksa Rèala naprowadziła imci pana Inglisa na trop zwierzyny, na którą stale polował; a gdy Titburowie ujęci jego grzecznością, i olśnieni zewnętrzną wytwornością, wyznali mu jeszcze szczerze, iż mają przy sobie całe trzy tysiące dolarów, los ich był już postanowiony. Zamknięci w odosobnionej karczmie przydrożnej, pozostaną na łasce i niełasce opryszka.
Teraz dopiero trzeci partner zrozumiał wszystko.
— Żądam od pana — rzekł z siłą na jaką tylko mógł zdobyć się w tej chwili — abyś nas wypuścił natychmiast; mamy pilne sprawy do załatwienia na mieście.
— O, wiem o tem nadto dobrze! Tylko te sprawy mogą poczekać do 2-go czerwca. a wszakże mamy dopiero 29-ty maja.
— Więc myślisz zatrzymać nas tu przemocą przez całe pięć dni!...
— Nawet dłużej, i jeszcze raz dłużej — odpowiedział „elegancki gentleman“ — tak