Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/49

Ta strona została przepisana.
— 41 —

zwolna członkowie klubu, oraz dostojni przedstawiciele władzy cywilnej i wojskowej, za którymi już zamknięto bramę ogrodzenia z obawy zbyt wielkiego natłoku ludzi.
Tymczasem z chwilą, gdy trumna zniknęła za podwojami budynku, zahuczały z wielką siłą trąby i kotły muzyki wojskowej i przed oczyma wszystkich pozostałych jeszcze na cmentarzu, przy natężonem oświetleniu dorównywającem siłą prawie jasności słonecznej, ukazał się widok piękny, prawie jedyny w swoim rodzaju.
Oto wielka ilość ptaków, z powiewającemi różnobarwnemi wstążeczkami, które im przywiązano zawczasu, wzleciała w górę z radosnym świergotem, ciesząc się z odzyskanej znów wolności.
I gdy tak się wzbiły, niby żywe chorągiewki nad głowami zdumionych, otaczając mauzoleum, zdawało się, że dusza zmarłego unoszona ich lotem, dążyła wprost ku wyżynom niebieskim.
Tymczasem we wnętrzu budynku grono zaproszonych stanęło w milczeniu dokoła sarkofagu, gdzie też niezwłocznie wpuszczoną została trumna, poczem wielebny pastor Bingham odmówił ostatnie rytuałem przepisane modlitwy kończąc je słowami pożegnania:
— Cześć pamięci zacnego Williama I. Hypperbone’a!