Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/523

Ta strona została przepisana.
— 497 —

przyjęła u siebie skromne panienki, zjednały jej od razu pełne ich zaufanie.
— Dziękuję paniom, iż byłyście łaskawe przyjąć me zaproszenie — mówiła z niekłamaną szczerością, wyszedłszy na spotkanie swych gości. Jestem szczęśliwa, że mogę w ten błahy sposób okazać mą wielką życzliwość dla piątej partnerki, choć rzeczywiście nie jestem niczem interesowaną w tej wielkiej grze.
— Proszę wierzyć, że umiemy ocenić zaszczyt, jakim nas pani darzyć raczy — odezwała się Jowita.
— I pragnęłybyśmy wyrazić jej wdzięczność naszą — dodała Helena.
— Wdzięczność jest zbyteczna, droga pani, bo przedewszystkiem cała przyjemność po mojej stronie. Oby tylko towarzystwo moje szczęście ci przyniosło — rzekła milionerka z miłym uśmiechem, poczem zręcznie poprowadziła rozmowę na inny temat.
— Co tu za przepych, co za wspaniałość — szepnęła Jowita do Heleny, gdy przechodziły z salonu do jadalni — i pomyśleć, że i ty niebawem będziesz mogła podróżować tak samo własnym pociągiem...
— Bądźże rozumną, Jowito..
— No, no, zobaczysz, że tak będzie. Zresztą przecież nie ja sama mam to przekonanie, słyszałaś jak mówiła pani Bullen, że wierzy, iż ty wygrasz wielką partyę.