Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/018

Ta strona została uwierzytelniona.

sieniu ważnej wieści! Redakcje nie szczędziły pieniędzy, aby im ułatwić możność przenikania wszędzie. Tu zaznaczmy ku honorowi obu dziennikarzy, że nie kusili się oni wglądać w tajemnice prywatne i uprawiali od lat wielu jedynie „wielką reporterkę polityczną i militarną“.
Alcyd Jolivet i Harry Blount spotkali się na owym balu po raz pierwszy w życiu. Tak różni charakterami a podobni zawodem, co wywoływało konkurencję w informowaniu publiczności europejskiej, nie mogli być zbyt pociągnięci ku sobie. Lecz obaj dyplomatycznie szukali zbliżenia i może korzyści z rozmowy — dwaj polujący na jednem terytorjum, lecz świadomi granicy swoich przywilejów. Oko jednego mogło przysłużyć się uchu drugiego i odwrotnie. Obaj zwietrzyli coś w powietrzu tego wieczora. Bodajby tylko nie był to przelot kaczki dziennikarskiej, niegodnej wystrzału.
— Ten balik jest czarujący! — rozpoczął Jolivet rozmowę manierą wybitnie francuską.
— Już telegrafowałem: „splendid!“ — odparł z flegmą Blount, akcentując ten zwykły wyraz zachwytu angielskiego.
— I ja... mojej kuzynce Magdalenie.
— Kuzynce? — zdziwił się Blount.
— Tak, to ją interesuje. Nawet musiałem jej donieść o tem, że oblicze naszego Wysokiego Gospodarza zaćmił, zdaje się, lekki obłoczek...
— A mnie się wydał ono promiennem — rzekł Blount, może kryjąc swoje spostrzeżenie podobne.
— I nakazałeś mu pan promienieć na szpaltach Daily-Telegraf’u!...
— Oczywiście!
— A pamiętasz pan bal w r. 1812?
— Jakbym tam był! — wycedził z uśmiechem Anglik.