Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/029

Ta strona została uwierzytelniona.

— Oczekuje rozkazów W. C. Mości.
— Niech wejdzie.
Za chwilę wszedł wezwany do gabinetu. Michał Strogow był jednym z najwyborniejszych okazów rasy Kaukaskiej. Wysoki, barczysty, o piersi, wydatnej, muskularny, zdawało się, iż stojąc, wrasta w ziemię. Obfite czarne włosy wiły się nad pięknem, inteligentnem czołem. Twarz, zwykle blada, kraśniła, gdy serce zapulsowało mocnem wzruszeniem. Oczy błyszczały szczerem wejrzeniem odwagi bohaterskiej. Nozdrza wzdymały się, jak u rasowego rumaka.
Nie rozumiał, co znaczy załamywać ręce w rozpaczy, lub drapać się po głowie w zakłopotaniu. Był stanowczy, skąpy w słowach i gestach. Raczej maszerował, niż chodził, niby żołnierz wytrawny, idący na zdobycie wrażych okopów. Miał na sobie świetny uniform strzelecki, zdobny krzyżem zasługi i mnóstwem medali. Należał do rzędu specjalnych kurjerów cesarskich śród których wyróżniał się sprawnością, w wykonaniu rozkazów — zaletą cenioną najwyżej w państwie Moskiewskiem. Był jakby stworzony do misji, igrającej z niebezpieczeństwem, zwłaszcza na gruncie Syberji, której obyczaje i djalekty znał doskonale.
Jego ojciec, Piotr Strogow, zmarły przed laty dziesięciu, mieszkał w Omsku; był z zawodu myśliwcem. Przebiegał stepy, tak w czas skwarów okrutnych, jako i mrozów, sięgających nieraz 50 stopni niżej zera, ze strzelbą na drobną zwierzynę i widłami, lub nożem, na grubą. Zabiwszy 39 niedźwiedzi, złożył broń i wziął się do uprawy roli, posłuszny przesądowi, że przy czterdziestym niedźwiedziu oddaje się żywot.
Ód owej chwili syn Michał pomagał ojcu w utrzymaniu rodziny. Mając lat czternaście zabił pierwszego niedźwiedzia, sam go wypaproszył i skórę gigantycznego zwierza przywlókł do domu, odległego o mil kil-