Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/093

Ta strona została uwierzytelniona.


— Trzy dni... Póki byłeś nieprzytomny.
— Trzy dni stracone!.. Człowieku, masz konia na sprzedaż?
— Chcesz jechać?
— Zaraz!
— Kędy przeszedł Tatar niema koni, ani pojazdów.
— Pójdę pieszo do Omska szukać konia.
— Odpocząłbyś jeszcze dzień jeden.
— Ani godziny!
— Ha! odprowadzę cię do Omska. Tam jeszcze jest sporo Rosjan. Przejdziesz niepostrzeżony.
— Przyjacielu! Bóg ci wynagrodzi twą dobroć.
— Tylko szaleni oczekują nagrody na ziemi.
W drodze włościanin musiał go podpierać; inaczej by upadł. Czuł jeszcze ból od rany na głowie. Ale łagodziła go czapka futrzana. W każdym razie Strogow nie był z tych ludzi, co się liczą z taką drobnostką.
„Niechaj Bóg ma w opiece matkę moją i siostrę! — mruczał do siebie. Teraz nie mam czasu myśleć o nich.
Przeniknęli do miasta przez zburzone okopyi Na ulicach roiło się od żołnierzy tatarskich. Chodzil. grupami, zbrojni, nie dowierzając mieszkańcom. Na placach obozowały pikiety przy koniach osiodłanych. Zdobywcy gotowi byli do wymarszu każdej chwili celem złupienia bogatszych miast, niźli Omsk.
Nad górnem miastem powiewała flaga rosyjska. Strogow i przewodnik powitali ją wymownem spojrzeniem. Wieśniak znał dobrze pocztmistrza. Spodziewał się wyjednać u niego wynajem konia dla swego towarzysza. Nocą można było wykraść się przez otwory w zburzonych murach fortecznych.