Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/206

Ta strona została przepisana.
198
Na pograniczu obcych światów.

ze strachu, gdy na wszystkie pytania, na wrzystkie wołania nasze nie dawałeś odpowiedzi... Przenieśliśmy cię tutaj, i posłałam po lekarza. Bogu dzięki, widzę, że odgadł dobrze twój stan, upewniając mnie, że niema żadnego niebezpieczeństwa... Jest to z pewnością skutek wdzierania się na strome nasze wzgórza. Bo też co za myśl, piechotą w nocy...
— Więc doktór był tutaj? — przerwałem jej mowę i zakryłem sobie oczy dłonią, zatapiając się w dziwnych wspomnieniach o niepojętej przygodzie wczorajszej.
— Doktór jest ciągle jeszcze tutaj, nie puściłam go, prosiłam aby został, póki zupełnie nie przyjdziesz do siebie, chociaż przekonywał mnie, że omdlenie twe już dawno w sen się zmieniło spokojny. Jest na górze, w jadalni, przy śniadaniu, pójdę po niego.
— Niepotrzeba, Floro, przyjdę sam do jadalni, jestem zdrów zupełnie, ubiorę się i przyjdę zaraz za tobą na śniadanie.
Flora posłuchała i odeszła. Ubrałem się szybko, odgarnąłem zasłonę i wpuściłem do pokoju olśniewającą falę światła.