Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/32

Ta strona została przepisana.
24
Na pograniczu obcych światów.

nosić jego imię. I mnie przeto przy chrzcie nadała imię „Łazarz.“
Sala owa, mieszcząca nasze pamiątki rodowe, takie skromne, ale dla matki takie pełne wagi, była mi szczególnie miła, i wszystko, co tu opowiadam i co samo przez się jest może nieskończenie śmiesznem, było mi jednak mile, ponieważ wspominałem przy tem o zapale, z jakim matka, po nie wiem ile razy, długie o tem wiodła rozmowy.
Co wieczór, siedząc u komina, na którym ogień nawet w lecie bywał przyjemny — bo z gór naszych wiatr dął zawsze mrożąco — co wieczór spoglądałem w zamyśleniu na obraz matki i przypominałem sobie delikatne jej obyczaje, prosty jej rozum i głębokie uczucia. I za każdym razem odszukiwałem w pamięci jakieś słowo, które wyszło było z ust jej oddawna zamkniętych. Pewnego wieczora, gdy wiatr huczał na dworze, a deszcz dziko smagał szyby okienne, uczułem się nagle dziwnie samotnym w tej wielkiej sali. Podniosłem oczy na obraz matki i przypomniało mi się, jak raz przy podobnej pogodzie, na tem samem miej-