Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/138

Ta strona została przepisana.

chwili jednak czułem, że jest inaczej: że ja mam ojczyznę biedną jakąś i nieszczęśliwą, inną, niż inni ludzie — ale taką, która wymaga ofiar i poświęcenia od swych synów, większych może, niż ojczyzna Polaków, dumnych i niepohamowanych synów zamordowanej matki. Dziwnie może wydadzą się podobne myśli w umyśle jedenastoletniego chłopaka, a jednak przypominam sobie najdokładniej, że istniały one i męczyły mój dziecięcy mózg niemiłosiernie.
Z dumań tych wyrwało mnie wejście Stasia. Przybiegł on zdyszany i czerwony; na wstępie zaraz chwycił mnie za szyję i nie mówiąc nic, zaczął całować po twarzy i oczach. Po chwili dopiero zdołał opanować miotające nim wzruszenie i zawołał porywczo:
— Jasiu! nie gniewaj się na mnie! Com ja winien, że ta mała taka głupia? Ja wiem, żeś ty nie Moskal, że ty Polak!
Na te słowa odsunąłem się trochę od mego przyjaciela i rzekłem doń poważnie:
— Nie, ja nie jestem Polakiem! Jestem Rosyaninem i nim zostanę, ale przekonam was kiedyś, że i Rosyanin może być uczciwym i zacnym człowiekiem, tak, jak przekonałem się dziś, że i Polacy mogą być niesprawiedliwi.
Na tem skończyła się nasza rozmowa tego dnia; sprawę tę pochowaliśmy między sobą na kilka lat; dopiero później, gdy już byliśmy wyrostkami, marzącymi o życiu publicznem, o służbie dla kraju — sprawę tę poruszaliśmy znowu dość często.
Stasia od owego dnia pokochałem jeszcze mocniej, poznałem jego szlachetność i przywiązanie do mnie. I pani owa, matka niegrzecznej dziewczynki, zjawiała się dość często w moich marzeniach i zawsze — któż wytłumaczy dziwne objawy chłopięcej wyobraźni — marzyłem o tem, że gdy kiedyś stanę się zacnym i uczciwym Rosyaninem, to przyjadę podziękować jej za słowa prawdy, wypowiedziane do niesprawiedliwie skrzywdzonego dziecka.
Przykre to wrażenie minęło stosunkowo dość rychło, być może, że zatarło się ono jeszcze przykrzejszem, bardziej