Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/189

Ta strona została przepisana.

była to moja pierwsza spowiedź. Wówczas poczułem, jak słodką pociechę dał Kościół grzesznikom w tym niepojętym dla wielu, a tak potężnym sakramencie.
Godziny mijały. Ja opowiadałem; staruszek pochylony, słuchał uważnie słów moich —czasami mi przerywał, tłumaczył, nauczał.
Gdy skończyłem, powstałem zadowolony i szczęśliwy, powstałem nowym człowiekiem; wiara, która tlała w mej duszy, od dziecka zaszczepiona przez ś. p. matkę moją, zwyciężyła wszelkie przeszkody i buchnęła teraz jasnym płomieniem.
— Ojcze — rzekłem stanowczo — chcę być katolikiem.
— Niech cię Bóg błogosławi synu — odparł ksiądz, żegnając mnie znakiem krzyża świętego; dziś jesteś człowiekiem, masz prawo rozporządzać swem sumieniem. Choćbym miał życiem to przypłacić, to dopomogę ci w twych pięknych zamiarach... dopomogę! dopomogę!
Rzuciłem mu się do kolan. Podniósł mnie pospiesznie, mówiąc:
— Przed Bogiem padaj na kolana, a nie przed grzesznikiem równym tobie. Nie masz za co dziękować — to mój obowiązek... to mój kapłański najświętszy obowiązek. Powstań synu!
Ucałowawszy rękę starca, wyszedłem. Długo błądziłem wśród nocy. W duszy mej zapanował dziwny jakiś stan słodkiego upojenia; zdawało mi się, że przestałem być człowiekiem śmiertelnym, że u ramion skrzydła mi urosły, i że tylko woli mej potrzeba, ażeby wznieść się w obłoki i tam gdzieś w nieznanych mi światach obcować z istotami nadziemskiemi.
Lecz po cóż mi było anioła, kiedy wiedziałem, że jutro rano zobaczę Aniutę, Aniutę ubóstwianą, Aniutę nie gorszą, nie mniej czystą, jasną, promienistą, jak Cheruby i Serafy.
Rozmowa z księdzem wlała nieznany mi oddawna już spokój w serce, wiarę w jasną przyszłość; opromieniła mi wszystko, na co patrzyłem, świat cały w eden słodkiej woni pełen — zmieniła.