Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/21

Ta strona została przepisana.

— I to nie — odparłem, uśmiechając się — zamało mam powabów, za ubogim na to, by wzajemności gdziekolwiek spodziewać się, a jeżeli kocham, to wiesz kogo, wiesz co... dawniej, przed dziesięciu laty mówiłem ci o tem, a stały jestem.
— A... a... A... a... — zawołał, wstając i dziwnie patrząc na mnie — czy być może? — nie, nie, to chyba nieprawda, nie! wy Polacy jesteście największymi szaleńcami na świecie! Ha! ha! ha! — śmiał się nerwowo — zawsze ta jedna ukrzyżowana, rozszarpana, krwią zbryzgana, ojczyzna!
Przestał śmiać się przy ostatniem słowie; milczeliśmy obaj, on patrzał mi w oczy i wydało mi się, że tam gdzieś pod powieką łza wezbrała i mgła piękne oko mu przesłoniła. Po chwili on pierwszy zaczął mówić:
— Ojczyzna! ojczyzna, i swoją kiedyś kochałem, pamiętasz, gdyśmy się ostatni raz widzieli; oh! jak ja ją kochałem, wielbiłem — krew za nią pragnąłem przelewać; ale dziś ja ją poznałem, wiem czem jest: brr! brr! ścierka brudna, plugawa, ladaszczyca. Ja mam dziś dla swojej ojczyzny nienawiść i wzgardę, ja nie mam ojczyzny! o! ty szczęśliwszy odemnie, ty ją masz zawsze niezmienioną.
Służący wniósł zupę.
— Et! głupstwo wszystko — zawołał nagle — wódki się napijmy, w to jedno jeszcze dziś wierzę.
— Napijmy się — odparłem zamyślony.
— Napijmy się — powtarzał mimowolnie, nalewając duży kieliszek koniaku, a drugi takiż podsuwając ku mnie, — wiesz, żeby nie wódka, to nie wartoby było żyć na świecie; br! wsio gadoit! i to gadoit! — dokończył, odsuwając z niesmakiem wypróżniony kieliszek — i ta mi dziś nie smakuje
Zasiedliśmy w milczeniu do jedzenia, rozmowa nie kleiła się. Pierwszy przerwał milczenie Rokitin, zrazu drżąco i nieśmiało, później, w miarę, jak się swemi własnemi słowami zapalał, coraz płynniej posypały mu się z ust. Ja, zajęty opo-