Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/231

Ta strona została przepisana.

Przed kilku laty byłem zmuszony przepędzić dłuższy czas w Odessie.
Sprawa, dla której tam bawiłem, była nad wyraz zawikłana i wymagała wielkiej pilności i przezorności, lecz pochłaniała mi tylko poranne godziny dnia. Odbywszy od dziesiątej do pierwszej kilka zazwyczaj konferencyj z adwokatam i, odwiedziwszy niektóre kantory bankierskie, po południu byłem już wolny jak ptak. W tych swobodnych od pracy godzinach błąkałem się po mało mi wówczas znanem, a tak ciekawem mieście; zawierałem nowe znajomości, nie robiąc w nich zbyt surowego wyboru; chodziło mi o wszechstronne poznanie odeskiego społeczeństwa.
Wśród tej pogoni za interesującemi znajomościami, zapoznałem się z pewnym Rosyaninem, który najsilniej przykuł do siebie mą uwagę; rozciekawił mnie był do tego stopnia, że nieraz zbudziwszy się w nocy, rozmyślałem o nim długie chwile.
Dziwny to był człowiek.
Porfiryj Fomicz Wariewskij nie miał więcej niż czterdzieści lat, kiedy go wówczas w Odessie poznałem; był słuszny, w pasie wcięty; twarz miał miłą i sympatyczną, pomimo że widniały na niej niezatarte ślady znękania i sterania wielkiego. Chociaż w hierarchii społecznej zajmował naówczas niezbyt wysokie stanowisko — był reporterem jednego z odeskich dzienników — to jednak mój adwokat mówił mi o nim, że »należy on do bardzo arystokratycznej rodziny i ma nadzwyczaj wysokie stosunki.« — Cóż kiedy ten nałóg okropny robi