Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/73

Ta strona została przepisana.

mruczał jasnowidz pochylając się w głębokim ukłonie. Nawet nie zauważył, że przy tej sposobności chirurg badał po prostu reakcję jego źrenic. — To dziwne — mówił parskając, aby zdmuchnąć z ust źdźbła tytoniu — dziwne doprawdy, jak do człowieka przylega jego środowisko, czyli to, co nazywamy światem zewnętrznym. Środowisko wiąże się z jego wewnętrznym ja daleko potężniej niż suma czynników, które uwarunkowują jego postępowanie. Wydaje się raczej — mówił zawahany — że to środowisko wypływa z jego wnętrza albo też jak gdyby było uwarunkowane jego życiem, jednym słowem, jakby było... rozwijaniem się przeznaczenia, które jest w nim samym. Tak jest, istotnie, o ile ujmujemy życie człowieka jako całość, a nie jako kolejność przypadków.
— Weźmy na przykład ten... Przypadek X. Niezwykle przestrzenne wrażenie; jest w nim wiele morza i dużo miejsc. Rozumiecie, panowie, po prostu przestrzennie przy wielkim mnóstwie samotności, odjazdów i tego niepokoju, jaki odbija się w tym bezustannym uciekaniu z miejsca na miejsce. Człowiek, którego dusza jest skomplikowana, żyje w środowisku skomplikowanym i dziwnym. To gorące w spiekocie słonecznej laboratorium fabryczne, po którym błąkał się śród wzorców i zwidzeń, jest przeczuciem gorących krain, po których będzie błądził, owiewany zapachem palonego cukru. Gdzie bywał? Mam dokładne i wyraziste wrażenie przestrzenne i powonieniowe. Żar dygocący nad brązowym polem. Głęboki, wieczny szum, chwilami suchy trzask, gardłowe gaworzenie i skrzeczenie podobne do śmiechu i wymiotowania. Kraina składająca się z letargu i gorączkowego wzburzenia. I ciągle morze, morze niespokojne i połyskujące. Statki pachnące rozgrzanym drzewem, dziegciem i czekoladą. Guadalupe, Haiti i Trinidad.
— Co pan mówi? — wyrwał się chirurg.
— Bo co? — pytał jasnowidz pełen roztargnienia.
— Mówił pan Guadalupe, Haiti i Trinidad.