Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/109

Ta strona została przepisana.

ła swego byłem zupełnie zadowolony. Starszy pan przyjechał popatrzeć, jak też sobie daję radę, szeroko otworzył oczy i ze zdumieniem pocierał nos. — No, bardzo tu ładnie u ciebie — mruczał, i spoglądał na mnie, jakby z uczuciem niepewności. Wydało mi się, że w tej chwili miał wątpliwości, czy jego zagonki z kwiatkami są tem, za co je dotąd uważał.
A tak, teraz ta stacja jest właśnie moją stacją i poraz pierwszy w życiu mam poczucie czegoś głęboko własnego, piękne i mocne poczucie własnego ja. Żona czuje, że się od niej odrywam i że niektóre rzeczy robię tylko dla siebie. Ale jest rozsądna i ustępuje mi z uśmiechem, no idź sobie, to twoja rzecz, ty masz sprawy swoje, a ja będę pilnować spraw naszych.
— Masz rację, kochanie, może się nieco oderwałem od tego, co było naszem. Sam to czuję i widocznie dlatego jestem dla ciebie taki ogromnie uprzejmy, gdy tylko czas mi na to pozwala. Ale sama widzisz, jak dużo mam pracy.
Spogląda na mnie mile i z macierzyńską wyrozumiałością. — Idź-że sobie za temi swojemi sprawami, przecież ja wiem, że wy mężczyźni inaczej żyć nie potraficie. Zapalicie się do swej roboty, jak — — — Poprostu jak dzieci, gdy się bawią. Czy nie? — Istotnie tak, jak dzieci, gdy się bawią. — Wszystko to wiemy i o tem z sobą rozmawiać nie