Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/129

Ta strona została przepisana.

No-no, nie gadaj! Jakby cię nie obchodziło zbieranie szkolnych wawrzynów! Co za rozkosz być pierwszym w klasie, mieć zawsze wszystkie zadania zrobione i wszystko umieć. Przynajmniej w czemś przewyższać tych wszystkich innych, żywszych i odważniejszych. I dla takich sukcesów siedzieć aż do późnego wieczora z pięściami na uszach i kuć i kuć — — — Przecie na to poszło całych osiem lat!
Całych osiem? Nie gadaj! Były także inne rzeczy — głębsze.
Naprzykład?
Naprzykład przyjaźń z tym biedakiem kolegą.
Ach ten? Już wiem, ten niezdolny, ociężały chłopak. Co za wspaniała okazja czuć nad kimś swoją olbrzymią przewagę i wiedzieć, że ta przewaga jest w całej pełni uznawana. To nie była przyjaźń, człowieku, to była gorąca i namiętna wdzięczność za to, że ktoś jednak uznaje twoją wyższość nad innymi.
Nie, to nieprawda! A miłość dla tej płochliwej, krótkowzrocznej dziewczynki?
E, takie głupstwo! Poprostu pokwitanie!
To było nietylko pokwitanie!
A prócz tego brak odwagi. Inni potrafili inaczej dawać sobie radę z dziewczętami i sam zazdrościłeś im nieraz ich odwagi! A ty? Cóż ty mogłeś robić innego, prócz ogródka z patyków i swego odrębnego