Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/131

Ta strona została przepisana.

A tak. Ale przypomnij sobie, jak to było. Przecie i to był taki odgrodzony kącik. Te knajpki, to kółko, składające się z pięciu, czy ilu tam ludzi... Człowieku, to było djabelnie malutkie, mniejsze, niż stolarskie podwórko. A gwizdanie na wszystko, to znowu iluzja przewyższania wszystkiego.
No, a pisanie wierszy?
Były kiepskie. Pisał wiersze, żeby móc zadzierać nosa. Była to jedynie maska jego zranionego i nieukojonego samopoczucia. Powinien był uczyć się porządnie i byłoby mu dobrze. Byłby z powodzeniem składał egzaminy i czuł by się świetnie, jak młody bóg.
Uważaj-no, ale w takim razie nie byłby się dostał na kolej. Musiałem przecie w jakiś sposób wymknąć się z uniwersytetu, żeby móc szukać miejsca na kolei, nie?
Niekoniecznie.
E, tam! Przecie to śmieszne. Cóż innego mogłem był robić?
Byle co. Człowiek mający mocne łokcie, dopcha się wszędzie.
Czemu w takim razie szukałem miejsca akurat na kolei?
Nie wiem. Może to rzecz przypadku.
W takim razie ja ci powiem: z upodobania. Dlatego, że budowa kolei żelaznej była największem