Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/135

Ta strona została przepisana.

rodzin opowiadają sobie o swoich kłopotach i troskach. I nagle stara się upodobnić do tych malutkich, roztropnych człowieczków. Oczywiście, z porażki robi zwycięstwo i cnotę. Niema już megalomanji, ale chodzi jeszcze o to, żeby się chełpić swoją gorzką, jadowitą rezygnacją. Są to już resztki czegoś co było, ale z czasem znikną i one. Od owej chwili nie spojrzał ani na jeden wiersz. Gardzi niemi i nienawidzi je poprostu, bo uważa wiersze za coś niegodnego mężów dojrzałych i życiowo wyrobionych.
Nienawidzi? Chyba tak źle nie jest.
No to powiedzmy, że odczuwa dla nich wstręt. Przypominają mu bowiem jego porażkę.


∗             ∗

I tu już koniec. Dalej było już to prawdziwe, skromne i rzeczywiste życie, zwyczajne i dobre.
Z wyjątkiem chyba tej ostatniej na świecie stacji.
To była rekonwalescencja, to się wiązało z chorobą płuc. Dajże spokój, człowiek nie dojrzewa tak szybko. Ale tam, a następnie na stacji starszego pana dostałem się na prawdziwą drogę życia.
Słuchaj-no, dlaczego właściwie ożeniłeś się z córką zawiadowcy?
Dlatego, że ją kochałem.
Ja wiem, ale ja (ja jestem ten drugi, uważasz?)