Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/80

Ta strona została przepisana.

ca. Więc łowca pstrągów wzdycha głęboko i często.
Ale co prawda to prawda: niełatwo się poddał i nie pogodził się bez walki z ostatnią stacją świata. Popierwsze trzeba pokazać, że się przybywa z Pragi i że się nie jest bylekim. Bardzo mu miło uchodzić za osobę tajemniczą i wobec leśnych adjunktów i czerwononosych brodaczy przybierać postawę człowieka, który ma wiele za sobą. Popatrz jeden z drugim jakie głębokie i ironiczne bruzdy wyryło mu życie dokoła ust!
Nie interesowali się tem nadmiernie, byli zbyt zdrowi. Popisywali się swojemi przygodami z dziewczętami zbierającemi maliny lub z tancerkami swemi w wiejskiej karczmie. Potrafili grać w kręgle przez całe niedzielne popołudnia. Interesujący blady mężczyzna spostrzegł wreszcie, że bieg kuli i padanie kręgli zaczyna go łagodnie interesować. Zawsze to samo, ale zawsze inne, jak te fale rzeczne.
Tor zarastający tasznikiem i trawą. Kupy desek przybywające na miejsce odwiezionych. Zawsze to samo i zawsze inne. I, proszę panów, złowiłem pięć pstrągów. Gdzie? Tuż za stacją, jak byki!
Czasem się przerażałem: więc to jest życie? Tak, to jest życie, dwa pociążki dziennie, ślepy tor zarośnięty trawą, a tuż za nim wszechświat jak ten mur.
I interesujący młodzian, siedzący na kupie desek, spokojnie schyla się po kamyk, żeby nim rzucić w