Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 199.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie będziesz miał czasu dla mnie! — i rozpłakała się znowu.
Musiałem ją uspokajać. Nadeszła wreszcie ciotka i przelękła się bardzo, zobaczywszy Dorę w takim stanie. Wysłuchała z uwagą mego opowiadania, rozpytywała długo o szczegóły, wypiliśmy herbatę, rozmawiając bardzo poważnie. Ciotka wyraziła zdanie, że powinienem teraz otwarcie się rozmówić z ojcem Dory. Ani razu nie zaprosił mię w niedzielę od owej wiadomości i muszę to wyjaśnić. Wbrew woli ojca nie możemy się u niej spotykać. Może przekonam go jednak, że potrafię zapewnić szczęście Dorze. Kocha córkę i tego tylko pragnie.
Uznałem, że ma słuszność, i myślałem o tem. Może powinienem to był zrobić zaraz, gdy zmieniło się moje położenie. Jeśli zbłądziłem, muszę błąd naprawić.
Dora siedziała obok, trzymając mię ciągle za rękę, a Gipa na kolanach. Nie śmiała się, była zmęczona i smutna.
Pożegnałem ją z pewnym niepokojem, chociaż nie mogłem wątpić o jej sercu. Biedactwo w ostatniej chwili przytuliło się do mnie z płaczem, zapewniając, że mię kochać będzie wiecznie, ale że nie powinienem jej straszyć.
Wróciłem przygnębiony. Miss Betsy zauważyła to zaraz i opowiedziałem jej wszystko. Pocieszała mię, że Dora jest dzieckiem, lecz dziecko może zmienić się w kobietę. Zganiła tajemnicę przed jej ojcem, choć przyznała, że niepodobna, aby pan Spenlow nie wiedział o niczem, kochając córkę i patrząc na nas przez czas dłuższy. Stanęło na tem, że rozmówię się z nim nazajutrz i sprawa będzie wyjaśniona.
Ale nazajutrz nie było go w biurze, nie widziałem go przez dni parę. Szeptano, że musi mieć jakieś kłopoty, że jest zdenerwowany i bardzo źle wygląda.
Nakoniec go zastałem. Był rzeczywiście zmieniony i zdenerwowany. Chciałem prosić go o rozmowę w sprawie osobistej, lecz spojrzał na mnie dziwnie i zapytał:
— Czy nie zapóźno trochę?