Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/130

Ta strona została przepisana.

począł budować wspaniałe zamki powietrzne, przezierając przez zamierzchłe szkła magiczne swoich instrumentów. W peruce i kawowej swej kamizeli bardzo był podobny do tajemniczego czarownika, który kazał czarami swymi uśpić się królewnie.
Walter tymczasem pędził do domu pana Dombi, wysuwając co chwila głowę z dorożki i nagląc woźnicę do pospiechu. Gdy konie stanęły, wyskoczył z najętego pojazdu i zameldowawszy się, wprost pobiegł do biblioteki, gdzie w tej chwili panowało babilońskie pomięszanie języków, gdyż na ogólną naradę zeszli się pan Dombi, jego siostra, panna Toks, Ryczards i Zuzanna Nipper.
— Przepraszam szanownego pana — rzekł Walter, szybko wbiegając do pokoju — miło mi panu oznajmić, że żadnej biedy niema. Panna Dombi znalazła się.
Kiedy pan Dombi wyniośle obrócił się w swym ogromnym fotelu ku przybyłemu, postać jego tworzyła zupełny kontrast z tym żywym, zadyszanym chłopcem, który całkowicie ogarnięty być zachwytem i ożywieniem.
— Mówiłem ci, Luizo, że się z pewnością znajdzie. Kazać służbie, żeby zaniechała poszukiwań. Chłopca znam. Jest to młody Hay z biura. Proszę opowiedzieć, jak znalazła się moja córka. Wiem, jak zaginęła.
Tu pan Dombi wyniośle spojrzał na Polli.