Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/292

Ta strona została przepisana.

— Nic, kochanku, nic.
Paweł dotknął paluszkiem policzka; w istocie była to łza.
— Najdroższa, co ci jest?
— Pojedziemy do domu i będę się tobą opiekowała.
— Będziesz się opiekowała?
Dziwił się, dla czego młode kobiety spoglądały nań z takiem zamyśleniem, dla czego Florcia na chwilę się odwróciła i znów nań patrzyła z uśmiechem.
— Florciu — powiedz mi, najdroższa, czy to prawda, że jestem cudak?
Florcia zaśmiała się, przytuliła i rzekła: Nie.
— A oni wszyscy powiadają, że jestem dziwak. Chciałbym wiedzieć, co to dziwak?
W tej chwili zastukano do drzwi i Florcia nie dała odpowiedzi. Paweł zauważył, że Melia o czemś z nią szeptała; lecz weszli goście 1 uwaga jego skierowała się gdzieindziej.

Byli to Barnet Skettls, pani i syn jej, dziecko, mające zacząć po wakacyach kurs nauk u pana Blimber. Ojciec był posłem do parlamentu i pan Fider zapowiedział, że pan Barnet niewątpliwie ukręci karku szalonej partyi radykałów w izbie dolnej, byleby mu się udało „pochwycić spojrzenie prezydenta,“ czego się nie mógł doczekać[1].

  1. Kiedy członek izby dolnej powstaje, aby wygłosić mowę, nie może jej zacząć, zanim nań nie spojrzy prezydent. Stąd wyrażenie to catch the Speaker’s eve równe wyrażeniu: otrzymać głos.