Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/18

Ta strona została przepisana.

i nocą wałęsał się koło biura. Mój związek z panem ogranicza się do interesów, jednak niekiedy biorę udział we wszystkiem, co...
— Karkerze, miło mi podziękować, że nie ograniczasz swej...
— Służby...
— Nie, chcę powiedzieć — swej miłej uczynności do spraw biurowych. Na równi z kupieckimi interesami obchodzą pana uczucia, pragnienia, nadzieje, nawet nieszczęścia, czego dowodzi obecny wypadek. Jestem panu wdzięczny, Karkerze. Tak tedy korzystam z okazyi, aby porozmawiać w sprawie, w której przybyłem. Będę z panem zupełnie szczery...
— Stać się godnym zaufania — co za wyróżnienie, co za honor! Czy mogłem się spodziewać?
Pan Dombi poprawił halsztuk i po chwili ciągnął.
— Ja i pani Dombi wbrew nadziei nie zgadzamy się co do kilku kwestyi. Nie rozumiemy się. Pani Dombi musi uświadomić sobie niektóre niezbędne pojęcia. Posiada ona wprawdzie i doskonałe przymioty, godne uznania i pochwały. Ale oto przed śmiercią pani Skiuten zwracałem jej uwagę na swe niezadowolenie z powodu jej zachowania się, czego zresztą byłeś pan świadkiem.
— Pamiętam, pamiętam i bardzo ubolewałem... Było mi miło, że mnie pan przedstawił