Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/25

Ta strona została przepisana.

nad nią. Dziewczę opuściło wzrok, Edyta zaś powstała, by go powitać.
Był w rozpaczy... głęboko zmartwiony... musi przysposobić Edytę do wieści o przypadku.. Błagał panią Dombi o siłę ducha... Daje słowo, iż nieszczęście nieduże... Ale pan Dombi..
Florcia wydała przejmujący okrzyk. Lecz Karker patrzał na Edytę, nie na nią. Edyta uciszała dziewczynkę. Ona nie krzyknęła, 0, nie, wcale.
— Pana Dombi spotkała w drodze przygoda. Koń się potknął i on spadł.
— O, mój Boże! — zawołała Florcia w rozpaczy — pokaleczony, zabity!
— Nie. Daję słowo, pan Dombi potłuczony, jest już przytomny, niema niebezpieczeństwa.
Zapewnia uroczyście panią Dombi, że mówi szczerą prawdę.
Potem wskazał, gdzie leży i prosił, aby (zawołano po niego karetę.
— Mamo, czy nie mogłabym tam pojechać?
Karker protestował. Z głęboką radością widział walkę wewnętrzną Edyty.
— Polecono mi prosić, żeby nowa klucznica... pani Pipczyn podobno, zarządziła przygotowanie łoża na dole, gdyż pan Dombi pragnie w czasie choroby zajmować swe pokoje. W tej chwili znowu jadę do niego. Względem