Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/106

Ta strona została skorygowana.

— Zgoda — szepnęła — jeśli... pan nie zrobi nikomu nic złego.
— Ehl — machnął ręką i rżąc zcicha, wyszedł pośpiesznie załatwiać swe tysiączne interesy. Idąc, kręcił i kiwał głową, widocznie zadowolony z rozmowy.
Emi została sama, lecz nie mogła nie myśleć o tym szczególnym człowieku i jego dziwnem zachowaniu. Nie mogła o nim zapomnieć tem bardziej, że właśnie od tej chwili spotykała go ciągle i na każdym kroku. Przy obiedzie widziała jego bystre, przenikające ją dziwnie spojrzenie, spotykała go na ulicy, widywała u pani Clennam. Przed upływem tygodnia — ku najwyższemu zdumieniu. — spostrzegła go w Marshalsea, rozmawiającego z odźwiernym. W parę dni potem odwiedzał już kogoś w Marshalsea i przechadzał się z nim po dziedzińcu. W niedzielę wraz z innymi przedstawiony został jej ojcu i uroczyście zaproszony do kawiarni przez całe towarzystwo.
Ale wszystko to było niczem w porównaniu ze zdziwieniem Plomisha, kiedy zobaczył Pancksa, śpiewającego w kawiarni i fundującego piwo zgromadzonym. Zaledwie zdolny był szepnąć do siebie, że nikt w Rozdartem Sercu temu nie uwierzy.
A Pancks chodził pod rękę z Tipem i rozmawiał z nim jak przyjaciel, wreszcie, mijając Emi, mruknął tak nieznacznie, że nikt inny usłyszeć nie mógł:
— Pancks cygan, wróż, przepowiada szczęście!
Maleńka Dorrit dziwiła się temu wszystkiemu, obawiała się nawet, lecz dla siebie zachowała te wrażenia, jak zwykle zostawiała wszelkie obawy i smutki. W duszy jej zachodziła jakaś nowa zmiana: chciałaby stać się prawie niewidzialną, służyć innym i spełniać swoje obowiązki bez uśmiechu zadowolenia, ani promyka szczęścia. Niechaj ludzie o niej zapomną.
Najmilsze chwile teraz spędzała samotna w swej maleńkiej izdebce na poddaszu.
Kiedy nie miała roboty za domem, a ojciec przyjmował gości lub bawił się w kawiarni, przebiegała szybko podwórze i po wysokich schodach przemykała się do swego kącika. Tu