rozlewu krwi, muszę przeto dowieść, że nie zdołają umknąć.
— W takim razie niech milczy srebrna strzelba Winnetou. Ale czy ci ludzie używają tomahawków?
— Nie. Zdumieni będą, gdy zobaczą tomahawk.
— Dobrze! Nie umiem do nich przemówić, a zatem niech brat mój oznajmi, że ja swoim tomahawkiem dokładnie przepołowię dzidę, tkwiącą w ziemi.
Beduini nie zdążyli jeszcze ochłonąć ze zdurmienia, gdy zawołałem:
— Odejdźcie od dzidy! Ten mój towarzysz posiada broń, jakiej nie widzieliście nigdy. Jest to balta al kital[1], którym rozpłata się głowy i który w rzucie dościga każdego uciekającego wroga. Przekonacie się naocznie!
Beduini cofnęli się. Winnetou zrzucił z siebie długi halk, wyciągnął z za pasa tomahawk i, unosząc kilkakrotnie nad głową, puścił z ręki. Topór pędził, wirując dookoła siebie, z początku nadół, później zaś, dotknąwszy ziemi, wzniósł się szybko i raptownie wgórę, wirował, zakreślając łuk, i znów opuścił się, aby trafić drzewce dzidy akurat pośrodku i przekroić niczem brzytwa.
Fakt, że dzida została trafiona z takiej odległości w oznaczonem miejscu, wzbudził podziw Uled Ayunów. A że był to topór, bardziej jeszcze wzmogło się ich zdziwienie. Ale najbardziej niepojęty był dla nich wirowy ruch tomahawka i droga, którą przebiegał do celu. Poprostu oniemieli ze zdumienia.
- ↑ Topór.