Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 03.djvu/111

Ta strona została skorygowana.

w ziemi. Jestem Winnetou, wódz Apaczów.
— Nie jesteś wodzem, ani wojownikiem, lecz ścierwem zdechłego szczura! — szydził z niego stary. — Te wszystkie blade twarze poniosą zaszczytną śmierć przy palu męczeńskim; ciebie zaś wrzucimy do wody, aby cię pożarły żaby i raki.
— Nanap-neaw jest starym człowiekiem. Widział wiele słońc i zim i zdobył wielkie doświadczenie; ale mimo to nie wie, jak się zdaje, że Winnetou nie pozwala z siebie bezkarnie szydzić. Wódz Apaczów gotów jest znieść wszystkie męki, ale obrażać się nie pozwoli żadnemu Utahowi.
— Cóż mi uczynisz? — zaśmiał się stary. — Członki masz skrępowane.
— Niech Nanap-neaw pomyśli, że wolnemu i uzbrojonemu mężowi łatwo jest być grubijaninem wobec skrępowanego jeńca. Ale to się nie godzi z czcią. Dumny wojownik gardzi obelgami, a jeśli Nanap-neaw nie posłucha tego, to sam poniesie skutki.
— Jakie skutki? Czy nos twój wąchał kiedy śmierdzącego szakala, o którym nawet sęp nie chce nic wiedzieć? Takim szakalem jesteś ty. Smród, który...
Z gardzieli wszystkich Utahów, stojących wpobliżu, wyrwał się okrzyk przerażenia. Winnetou potężnym susem skoczył ku staremu, przewrócił go wtył, wymierzył mu piętą kilka ciosów w pierś i głowę i powrócił na swoje miejsce.
Po ogólnym krzyku nastąpiła chwila tak głębokiej ciszy, że daleko słychać było głos Apacza:
— Winnetou ostrzegał. Nanap-neaw nie posłuchał. Nanap-neaw nie obrazi już nigdy żadnego Apacza.