Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/026

Ta strona została uwierzytelniona.
—   20   —

dził go wkrótce od niej. Nastąpiła ciężka walka z koniem, niebezpieczna wprost dla jeźdźca. Wytężyłem odrobinę mej zręczności i niedostatecznej podówczas jeszcze wprawy, oraz całą siłę nóg; to wszystko razem przyniosło mi wkońcu zwycięstwo. Gdy zsiadłem, nogi mi drżały ze zmęczenia, ale koń ociekał potem i bryzgał dużymi, ciężkimi, płatami piany. Nie mniej posłuszny był na każde poruszenie ostrogi lub lejców.
Handlarz zląkł się o konia, kazał owinąć go kocem i przeprowadzać zwolna po dziedzińcu; potem zwrócił się do mnie:
— Tego byłbym nie przypuścił, młodzieńcze; sądziłem, że będziecie leżeli po pierwszym skoku. Nie zapłacicie oczywiście nic, a jeżeli chcecie mi sprawić przyjemność, to przyjdźcie jeszcze i nauczcie dobrze tę bestyę rozumu. Nie idzie mi o jakich dziesięć dolarów, bo to nie jest koń tani, ale gdy się zrobi posłusznym, to ja na tem dużo zyskam.