Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ IV.
Dwa razy w walce o życie.

Zachowanie się Keiowehów, pomimo że nie uważaliśmy ich za stanowczych nieprzyjaciół, budziło w nas pewne obawy. Dla tego zarządziliśmy, kładąc się na spoczynek, żeby czuwać naprzemian po godzinie do rana. Ten środek naszej ostrożności nie uszedł oczywiście uwagi czerwonoskórych, rozumie się też samo przez się, że go nam wzięli za złe. Przyjaźń ich zmniejszyła się jeszcze bardziej.
O świcie zbudził nas ten, który czuwał. Spostrzegliśmy, że Keiowehowie starali się odszukać ślady zbiegłych dowódców, czego w nocy zrobić nie mogli, a znalazłszy trop, poszli za nim. Prowadził on do miejsca, na którem Apacze ukryli byli konie przed napadem, naturalnie pod dozorem kilku strażników. Inczu-czuna i Winnetou odjechali z nimi, nie zabrawszy reszty koni z sobą. Dowiedziawszy się o tem Sam Hawkens, zrobił chytrą minę i zapytał mnie:
— Czy domyślacie się, sir, dlaczego tak postąpili obaj wodzowie?
— Nie trudno odgadnąć.
— Oho! Taki greenhorn jak wy niech sobie nie wyobraża, że dzięki prostemu przypadkowi wpadnie zawsze na dobry pomysł. Potrzeba na to doświadczenia, aby odpowiedzieć na moje pytanie.
— Wszakżeż je mam.