Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.
—   98   —

jęliśmy pieniędzy, gdyż tylko dzięki temu znaleźliśmy się w posiadaniu paszportów i listu polecającego. Ale najważniejsze to, że wiemy, dokąd udał się Gibson. Znam doskonale tę drogę. Wyruszymy wcześnie i z pewnością go dościgniemy. Dzięki naszym papierom nie zawaha się komendant oddziału ani na chwilę z wydaniem obu w nasze ręce.
U Langego nie pukaliśmy wcale, on bowiem stał przy drzwiach otwartych i wprowadził nas do izby, której wszystkie trzy okna zasłonięte były grubymi kocami.
— Nie dziwcie się tym zasłonom, panowie! — rzekł — Zawiesiłem je naumyślnie. Mówmy wogóle jak najciszej, żeby się Kukluksi nie dowiedzieli, że jesteście u mnie.
— Czy widzieliście tych łotrów?
— W każdym razie ich wywiadowców. Ponieważ dość długo bawiliście u sennora Cortesio, zaczęło mi się nudzić, wyszedłem więc, aby na was zaczekać i wpuścić bez waszego pukania. Wtem usłyszałem, że się ktoś skrada od strony gospody. Przymknąłem drzwi, pozostawiając tylko wązką szparę, przez którą wyglądałem. Nadeszło trzech mężczyzn i stanęli tuż koło drzwi. Mimo ciemności zauważyłem na nich bardzo długie, szerokie spodnie, takie same szerokie bluzy i kaptury, nasunięte na twarze. Przebranie to było z ciemnej materyi i obszyte jasnemi figurami.
— Aha, jak u Kukluksów!
— Całkiem słusznie. Dwaj z nich zostali przy drzwiach, a trzeci podkradł się pod okno i usiłował zaglądnąć przez okiennicę. Powróciwszy, doniósł, że w izbie siedzi tylko młody człowiek, najprawdopodobniej syn Langego, że starego niema, że jedzenie leży na stole. Na to wyraził się drugi, że teraz zapewne zjemy, a potem pójdziemy spać. Chcieli obejść dokoła domu, by się przekonać, którędy najlepiej wedrzeć się do środka. Potem zniknęli za rogiem, a wy nadeszliście zaraz po zasłonięciu okien. Ale mimo tych łotrów nie mogę zapomnieć, że jesteście moimi gośćmi. Usiądźcie! Jedzcie i pijcie! Zastawiam dzisiaj przed wami jedzenie, jakie