Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.
—   113   —

— Cicho, chłopcze! Wydaj jeden niedozwolony głos, zrób jeden ruch, a ta piękna stal wejdzie ci w ciało!
Kukluks był mężczyzną lat około trzydziestu i nosił po wojskowemu przystrzyżoną brodę. Twarz jego, ostro zarysowana, ciemnawa i dość przeżyta, kazała się domyślać w nim południowca. Pochwycił się ręką za bolącą głowę w miejsce, gdzie otrzymał uderzenie, i zapytał:
— Gdzie ja jestem? Kto wy?
— Tu mieszka Lange, którego postanowiliście napaść, boy! Ja i ten młodzieniec jesteśmy tymi, których miejsce pobytu miał odszukać „Ślimak“. Widzisz więc, że jesteś tam, dokąd cię gnała tęsknota.
Jeniec zacisnął wargi i przebiegł dzikim, ale wystraszonym, wzrokiem dokoła. W tej chwili powrócili obaj Langowie z kilkoma tykami i piłką.
— Materyału do krępowania jest podostatkiem — rzekł ojciec.
— To dajcie na razie dla tych dwu.
— Ja nie pozwolę siebie związać! — zawołał kapitan, usiłując ponownie się podnieść. Równocześnie jednak przyłożył mu Old Death znowu nóż do piersi, mówiąc:
— Nie rusz się! Widocznie zapomniano ci powiedzieć, kim jestem. Nazywają mnie Old Death, a wiesz zapewne, co to znaczy. Myślałeś może, że jestem przyjacielem hodowców niewoników i Kuklusem?
— Wy jesteście Old... Old Death — wyjąkał kapitan w najwyższem przerażeniu.
— Tak, mój chłopcze. Teraz przystępuję do naszej sprawy. Wiem, że chciałeś powiesić młodego Langego, a starego bić dopóty, dopóki mu mięso nie odstanie od kości, a potem ten dom podpalić. Jeśli się spodziewasz jakiej łaski, to doznasz jej tylko pod warunkiem, że się zdasz na swój los.
— Old Death, Old Death! — powtarzał Kukluks, blady jak trup. — Wobec tego jestem zgubiony!
— Jeszcze nie. Nie jesteśmy niecnymi mordercami, jak wy. Darujemy wam życie, skoro się poddacie bez walki, w przeciwnym razie jutro można będzie wasze