Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.
—   140   —

Old Death uważał nie tylko za zbyteczne, lecz wprost za stratę czasu szukać śladów Gibsona, uganiając za nimi z miejsca na miejsce. Wiedzieliśmy dokładnie, w którym kierunku udał się z owym oddziałem ochotników, wysłanych Juarezowi przez Cortesia i obok których przejdzie miejscowości, przeto skut postanowił jechać wprost na Rio Nueces i do wąwozu Eagle, w przekonaniu, że w tej części kraju wpadniemy na trop oddziału. Oczywiście należało się spieszyć, ponieważ oddział wysunął się był przed nas daleko. Nie wierzyłem, żebyśmy go mogli doścignąć, lecz Old Death objaśnił, że meksykańscy nowozaciężni w takiej liczbie nie mogą się pokazywać, lecz muszą zbaczać to w prawo, to w lewo i drogi znacznie nakładać. Nam natomiast nie przeszkadzało nic jechać prosto, jak po sznurku i w ten sposób wyrównać stracony czas i drogę.
Tak ujechaliśmy w sześciu dniach prawie dwieście angielskich mil, czego, prócz Old Deatha, niktby się po naszych kasztanach nie spodziewał. Te stare konie odżyły widocznie tu na Zachodzie. Pasza na polu, świeże powietrze i szybki ruch doskonale na nie działały. Ośmielały się z każdym dniem i ożywiały coraz to więcej. Skut cieszył się tem nadzwyczajnie, gdyż dał tem dowód, że ma znakomity „rozum koński“.
Minęliśmy San Antonio i Castroville, przejechaliśmy obficie nawodnione hrabstwo Medina i zbliżaliśmy się do okolic, coraz uboższych w wodę, gdzie zaczyna się smutna teksańska pustynia piasczysta, dochodząca do największej jałowości pomiędzy Nueces a Rio Grande. Zmierzaliśmy najpierw ku Rio Leona, głównemu dopływowi Rio Frio, ku temu miejscu Rio Nueces, w którem wpada doń Turkey Creek. Na północny zachód od nas leżała wysoka góra Leona z fortem Inge w pobliżu. Oddział musiał tamtędy przechodzić, ale oczywiście ukradkiem, by go załoga nie zauważyła. Spodziewaliśmy się więc dostać wkrótce jakąś wieść o Gibsonie i jego towarzyszu.
Grunt, który mieliśmy teraz pod nogami, nadawał