Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.
—   223   —

— Wygląda, jak Indyanin bravos, ale jest Hotentotem z.. z Grenlandyi. On bedzie misyonarzy pokazywał za pieniądze.
— O! O! O! Cóż zrobicie z tymi ludźmi, don Fernando de Molynares y Gajalpa e Colonna?
— Każę ich powiesić i zastrzelić. Zwołajcie wszystkich moich ludzi, sennoro Eulalio!
— Wszystkich waszych ludzi? Przecież wszyscy są tutaj z wyjątkiem starej murzynki, Betty, która zresztą, także już tutaj lezie. Ale właśnie przychodzi mi na myśl, że nie brakuje nikogo, a przecież ci ludzie pozbawili życia trzech naszych wakerów, don Fernando e Rostredo de Colonna!
— To się jeszcze pokaże, sennoro Eulalio! Zamknijcie wszystkie drzwi i bramy, ażeby więźniowie nie pouciekali! Ja przeprowadzę zaraz z nimi surową rozprawę sądową.
Brama była tylko jedna, a zamknięto ją na zasuwę tak mocno, że mieliśmy w ręku zacnego don Fernanda razem ze wszystkimi jego sennorami.
— Tak! — rzekł ranchero. — Teraz przynieście mi krzesło. Konie nasze i więźniów przywiązać do pali, a potem zaczniemy.
Nie przeszkadzaliśmy nikomu w wykonywaniu tych rozkazów. Ponieważ konie zaprowadzono na bok, przeto zyskaliśmy więcej miejsca dla siebie, a dzięki temu nie potrzebowaliśmy bynajmniej bać się owej strasznej rozprawy.
Tymczasem przyniesiono trzy krzesła. Na środkowem usiadł don Fernando, a po obu bokach sennora Eulalia i sennorita Alma we wspomnianych strojach. My stanęliśmy blizko siebie, a wakerowie wzięli nas do środka.
— Najpierw zapytam was o nazwiska — zaczął ranchero. — Ty się nazywasz?
— Bob — odrzekł murzyn, do niego bowiem wystosowane było pytanie.
— Jak prawdziwy łotr. A ty?